Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam pieczone kartofelki. Po prostu je kocham i nie mam dosyć tak, jak niektórzy nie mają dosyć gotowanych i tłuczonych :)
Jak pewnie niektórzy z Was wiedzą, dysponuję piekarnikiem, który nie ma termoobiegu. Muszę więc radzić sobie, jeśli chcę uzyskać równo przypieczone i nie spalone od spodu ziemniaczki o chrupiącej, rumianej skórce. Bo nie oszukujmy się, ale ta rumiana skórka jest tak apetyczna, że wszyscy chyba wielbiciele pieczonych kartofelków lecą właśnie na nią :)
Te właśnie takie są: mają chrupiącą, rumianą, nieco pikantną skórkę, nie są zjarane od spodu, a w środku są mięciutkie :)
Przygotuj:
- około 1,5kg ziemniaków podobnej wielkości - wtedy równo się obgotują i upieką
Do marynaty:
- około 100ml oleju lub roztopionego masełka
- 1,5 łyżki czerwonej papryki
- 0,5 łyżki pieprzu cayenne
- 2 czubate łyżeczki tymianku
- sól, pieprz
- 1/4 łyżeczki imbiru
- 1 łyżeczka granulowanego czosnku
Ziemniaczki obieramy (chyba, że mamy młode, to wtedy tylko myjemy), kroimy w ćwiartki i obgotowujemy w osolonej wodzie dosłownie 5 minut od zagotowania. Po tym czasie odlewamy i odstawiamy do lekkiego ostudzenia.
Kiedy kartofelki stygną, przygotowujemy pikantną zaprawę. Do kubka wlewamy olej, dodajemy 1 łyżkę słodkiej czerwonej papryki, pieprz cayenne i 1 łyżeczkę tymianku. Dorzucamy sól i pieprz (na oko), imbir i czosnek. Wszystko starannie mieszamy.
Ziemniory przekładamy do sporej miski, zalewamy gotową ''zaprawą'' i mieszamy tak, by wszystkie pokryły się przyprawą. Mieszamy ręką - dlatego dobrze je trochę ostudzić, aby się nie poparzyć. Łyżką możemy je uszkodzić i będą... niefajne.
Ziemniaczki układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Ja mam taką wielką, czarną, która była w komplecie razem z piekarnikiem i na niej wszystko lubi się przypalać. Dlatego pod papier podkładam folię aluminiową matową stroną do góry i wtedy jest już ok :)
Ułożone ziemniaczki posypujemy resztą słodkiej papryki i tymiankiem.
Pieczemy w 200 stopniach około 30 minut. Ja, ponieważ nie mam termoobiegu, na ostatnie kilka minut włączam opiekacz i wtedy fajnie się rumienią - polecam taki sposób, jeśli nie macie termoobiegu :)
Podajemy na gorąco do obiadu, np. do jakiegoś pieczystego. Fajnie smakują z żeberkami w miodzie albo pieczonym kurczakiem. Z czym chcecie, na zimno też są niezłe :)
Smacznego!!!!
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz