Kochani moi :)
Jak co roku, na Wigilię i Boże Narodzenie będę przygotowywać staropolski piernik dojrzewający. Jest to niezwykle aromatyczne, pachnące i przepyszne ciasto, słodkie a przy tym pikantne, którego zapach roznosi się w promieniu wielu metrów. Ten piernik jest naprawdę bardzo rozchwytywany, a jego wykonanie jest niezwykle proste. Ale jest druga strona tego medalu... gdyby ten piernik dało się zrobić w godzinę, dwie, no góra trzy, byłoby zbyt pięknie :) cały czas przygotowania, od nastawienia ciasta do jego pokrojenia i podania na świąteczny stół, rozciąga się na ładnych kilka tygodni :) jednak końcowy smak napawa nas przekonaniem, że każda sekunda była tego warta :))
Ciasto, choć bardzo trudne w wyrabianiu, jest niesamowite. Ale, co tu się rozpisywać, skoro tego smaku po prostu nie da się opisać :) jestem pewna, że nigdzie, ale to naprawdę i kompletnie nigdzie, nie kupicie takiego piernika, jaki w prosty sposób możecie zrobić sami... Pamiętajcie o tym, że nastawione ciasto musi swoje odstać, minimum 2 tygodnie. Ja jednak co roku nastawiam je w okolicach 11.11, ponieważ im dłużej stoi, tym więcej nabiera smaku.
Dziś nastawiłam ciasto i porobiłam dla Was zdjęcia. Zróbcie go ze mną :) każdy kolejny etap będę zamieszczała na blogu tak, byśmy mieli możliwość wspólnego przygotowania tego piernika. Śmiało, nie bójcie się, uwierzcie w siebie i do dzieła! :)
Jeśli choć jedno z Was przygotuje ze mną ten piernik, będę zachwycona. Piszcie więc w komentarzach, wstawiajcie zdjęcia na moim blogowym profilu na Facebooku, oznaczajcie na Instagramie #kuchniakolorublond, zajrzę i na pewno polubię :)
Przygotuj:
(pogrubioną czcionką zaznaczyłam składniki, których będziemy potrzebować przy poszczególnych procesach; dziś - do nastawienia ciasta)
- około 500-700g miodu, najlepiej naturalnego, z własnej pasieki lub od zaprzyjaźnionego pszczelarza (dałam więcej)
- 2 szklanki cukru
- kostka 250g dobrego masła
- 1kg mąki
- 4 jajka
- 3 porządne łyżeczki sody
- 0,5 szklanki mleka
- 1-3 torebki przyprawy do piernika, ja używam przyprawy własnej roboty
Dodatkowo:
- powidła śliwkowe
- opcjonalnie marcepan
- 2 tabliczki czekolady roztopione w kąpieli wodnej
lub:
- 0,5 kostki masła
- 4 łyżki cukru pudru
- 2 łyżki kakao/karobu
- odrobina wrzątku
- 3 łyżeczki żelatyny
Do garnka wkładamy masło, cukier i miód. Powoli, na małym ogniu podgrzewamy wszystko do momentu, aż cukier się rozpuści. Nie zagotowujemy. Może to potrwać (ładnych) kilka minut :)
Kiedy cukier się rozpuści, zdejmujemy z ognia i studzimy.
Ostudzoną zawartość garnka przelewamy do sporej miski. Wsypujemy do tego mąkę, sodę, dodajemy mleko, jajka i przyprawę do piernika. Wszystko bardzo porządnie ze sobą mieszamy (najlepiej drewnianą łyżką, będzie łatwiej, ja zawsze o tym zapominam i mieszam zwykłą, a ręka odpada...). Jest to dość ciężkie zadanie i jeśli mamy pod ręką jakiegoś silnego faceta, możemy mu to zlecić ;)
Kiedy ciasto jest już porządnie wymieszane, przechodzimy do wyrabiania :) Ciasto jest ciężkie, bardzo lepkie, ciągnące się. Na zdjęciu pokazuję Wam jego odpowiednią konsystencję. Nie poddajemy się. Wyrabiamy. My albo zmiennik, w ostateczności mikser :)) staramy się pozbyć grudek.
Kiedy ciasto jest wyrobione, przykrywamy je folią i odstawiamy w chłodne miejsce (lodówka, piwnica, nieogrzewany strych) i kompletnie o nim zapominamy. Najlepiej na kilka tygodni :))
Część II tego przepisu pojawi się 16-18.12. Wtedy upieczemy ciasto.
P.S.: Zaufajcie mi, nie zepsuje się do świąt :))
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz