Jestem miłośniczką smarowideł do kanapek, szczególnie jeśli takie smarowidło stanowi dobry smalec. A dobrego smalcu jestem w stanie pochłonąć zacną ilość (czego po mnie na szczęście nie widać, gdybym miała normalną przemianę materii, z pewnością przeciskałabym się bokiem przez drzwi).
Smalec, na który przepis chcę dziś Wam zaprezentować, ma bardzo wyrazisty smak, delikatną konsystencję i chrrrrrrupiące skwareczki (ufff, czuję się głodna pisząc to ;)). Do tego orzeźwiający posmak ziół... i jesteśmy zakochani :) Bardzo łatwo go zrobić, nie trzeba do tego super zdolności ani wymyślnych urządzeń kuchennych. Nóż, deska do krojenia, garnek i kuchenka - więcej sprzętów nie potrzebujemy.
Przygotuj:
- około 1,5kg słoniny- około 50dag chudego surowego boczku
- sól (ja użyłam pi razy oko 2 łyżki stołowe)
- pieprz (wedle uznania)
- rozmaryn - 2 łyżki
- tymianek - 2 łyżki
- majeranek - 3 łyżki
- 1 kwaśne jabłko
- 1 spora cebula
- kilka ząbków czosnku (ja użyłam całej główki, ale to dlatego że kocham czosnek)
Słoninę i boczek kroimy w niedużą kostkę (łatwiej i szybciej będzie pokroić trochę zmrożone). Przekładamy do garnka o grubym dnie i solimy. Odstawiamy na kilka godzin (najlepiej na noc.)
Na najmniejszym możliwym ogniu topimy zawartość garnka. Wytapiamy do momentu, aż stopień wysmażenia skwarków będzie nam odpowiadał. Jeśli planujemy wytopić skwareczki do granic możliwości, dobrze jest przerwać smażenie, gdy smalec będzie wyglądał tak jak na zdjęciu, i trochę go ostudzić. Inaczej może nam się zacząć przypalać.
Kiedy skwareczki wyglądają już tak, jak sobie tego życzymy, kroimy drobniutko cebulkę i czosnek. Wrzucamy na rozgrzany smalec i chwilkę tak smażymy.
Kiedy cebulka się zeszkli, dorzucamy starte na grubych oczkach tarki kwaśne jabłko. Smażymy około minuty.
Dodajemy zioła i pieprz. Próbujemy troszkę (wiem, że może się to wydawać obrzydliwe - próbowanie ciepłego, płynnego smalcu, niekoniecznie należycie doprawionego, ale kto nie jest psychicznie na to przygotowany i na samą myśl cofa mu się przedwczorajszy obiad - niech da sobie spokój z przygotowaniem smalcu). W razie potrzeby odrobinę doprawiamy solą, pieprzem lub odrobiną ziół.
Jeśli ktoś nadal ma mdłości, wspomnę tu o chichy - niezwykle popularnym wśród Indian napoju alkoholowym: ''(...)w trakcie rozbijania manioku kobiety nabierają masę w usta i zaczynają żuć. Po chwili wypluwają oślinioną breję do dzieży. Ślina powoduje, że chicha zaczyna fermentować.'' - cytat z książki W.Cejrowskiego ''Rio Anaconda'' :)
Doprawiony jak należy smalec odstawiamy do ostudzenia. Jeśli chcemy, by wszystkie skwareczki opadły na dno, wtedy od razu przelewamy smalec do słoików, zanim zgęstnieje. Jeśli chodzi nam o to, by smalec był równomiernie wymieszany ze skwareczkami, mieszamy go w trakcie studzenia i przekładamy do naczyń już lekko stężały.
Podajemy z chlebem (najlepiej domowym) i ogóreczkiem :)
Smacznego!!!!
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz