Po długim czasie (sama się przeraziłam, że minęły 2mce od ostatniego postu...) spowodowanym siłą wyższą - jaką - dowiecie się w dalszych akapitach ;) wracam wreszcie na bloga z tym pysznym i dziecinnie prostym ciastem, w sam raz na wiosnę. Tarta ma kruchy spód, przygotowany w połowie z razowej mąki, a w połowie z typu 650, przez co ma nieco więcej wartości odżywczych, ale smak nie jest tak znowu mocno zmieniony. Rabarbar po upieczeniu wydziela niesamowity smak, który idealnie komponuje się z nektarynkami oraz truskawkowym dżemem.
Nie wiem jak u Was, ale u mnie zaczynają dojrzewać pierwsze truskawki (które na razie podjada Zosia) i poziomki (które też kończą w jej brzuszku), ale jak się dziewczyna nacieszy, na pewno wpadną przepisy z tymi cudownymi owocami :) tak w ogóle dla mnie rajskie owoce to nie jabłka, a właśnie truskawki i poziomki ;)
Cóż, przepis jest, więc w tzw międzyczasie czas na małe wyjaśnienia odnośnie mojej nieobecności na blogu i braku przepisów, które jednocześnie są tymi dobrymi wiadomościami, wspomnianymi w tytule postu. Część z Was, która śledzi mnie na Instagramie, wie już, o co chodzi. Teraz informuję Was, którzy tylko mnie czytacie - mianowicie powiększa się nam rodzinka :) tak, jestem w ciąży i bardzo się z tego cieszymy, w szczególności Zosia, która codziennie rozmawia z brzuszkiem, czeka na małe kopniaczki i nazywa swoje rodzeństwo ''moja mróweczka'' ;)
Ta wiadomość spadła na nas dzień przed urodzinami Marcina, więc miał naprawdę super prezent :)
A dlaczego mnie nie było? Mianowicie dlatego, że na początku nie wszystko było w porządku. Miałam różne problemy z ciążą, plamienia, krwiaki... i po prostu musiałam leżeć w łóżku na lekach. Teraz na szczęście wszystko już jest w porządku. Dzidzia rozwija się dobrze, rośnie jak na drożdżach (ja też ;)) a ja mogę już do woli chodzić, jeździć samochodem, no słowem - normalnie funkcjonować, tak jak w zwyczajnej ciąży. Dzieciątko w swoich porach dokazuje aż miło, moja waga jest jak najbardziej prawidłowa, nawet dr mnie chwali, hihihi ;) W międzyczasie z racji na powiększenie rodziny, zmieniliśmy mój samochód na nieco lepszy i większy, więc dwójka dzieciaczków będzie miała komfortowe warunki podróży. Nasze drugie dziecko przyjdzie na świat jesienią :)
Pogadaliśmy sobie trochę, więc przejdźmy już może do przepisu :)
Przygotuj:
(porcja na formę 25cm)
Na kruche ciasto:
- 1 szklanka mąki pszennej razowej
- 1,5 szklanki mąki pszennej t.650
- 3/4 szklanki cukru
- 3/4 kostki schłodzonego masła + do wysmarowania formy
- 1 jajko
- opcjonalnie kilka łyżek zimnej wody
Na masę budyniową:
- 2 opakowania śmietankowego lub waniliowego budyniu bez cukru
- 750ml mleka
- cukier w ilości podanej na torebce budyniu x2 (bo 2 torebki)
Dodatkowo:
- 3 łodygi rabarbaru
- 3-4 nektarynki
- kilka łyżeczek dżemu truskawkowego (np. taki)
- cukier puder do posypania gotowego ciasta
- opcjonalnie trochę cukru kokosowego
- 1 cukier wanilinowy
- kasza manna do wysypania foremki
Obie mąki siekamy z masłem. Dodajemy cukier, jajko i zagniatamy szybko gładkie ciasto. W razie potrzeby, jeśli jest za suche, dodajemy odrobinę zimnej wody.
Ciasto odkładamy do lodówki na jakąś godzinkę.
Formę na tartę smarujemy masłem i wysypujemy lekko kaszą manną. Tak się teraz zastanawiam, czy powinnam to ciasto w ogóle nazywać tarta... tarta zwykle ma cieńszą warstwę nadzienia, a tutaj jest go naprawdę sporo. I też podpieka się spód... No ale w sumie jest w formie na tartę, to pozostańmy już przy tej tarcie.
Spód i boki formy wylepiamy 2/3 schłodzonego ciasta. Smarujemy cienką warstwą dżemu truskawkowego.
Rabarbar obieramy, kroimy na mniejsze kawałki i mieszamy z cukrem wanilinowym. Wysypujemy na spód rabarbar i lekko równamy dłonią.
Z 750ml mleka odlewamy 100-150ml i rozpuszczamy w nim 2 torebki budyniu. Resztę mleka zagotowujemy z cukrem. Do gotującego się mleka wlewamy rozpuszczone budynie i mieszamy, aż zgęstnieje. Gorący budyń wylewamy na rabarbar i równamy. Na budyniu układamy pokrojone nektarynki, lekko wciskając je w budyń.
Resztę ciasta wałkujemy, kroimy w paski i układamy kratkę. Jeśli chcemy, posypujemy odrobiną cukru kokosowego. Pieczemy w 180 stopniach przez 45-50 minut.
Gotowe, ostudzone ciasto posypujemy cukrem pudrem.
Smacznego!!!!
wspaniała! o ile rzadko robię coś na słodko, strasznie mnie zachęciłaś :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę :) spróbuj więc koniecznie, tym bardziej że naprawdę wymaga niewiele pracy ;) pozdrawiam!
UsuńTarta wygląda naprawdę pięknie!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! :)
UsuńCudownie! Dużo zdrowia dla Ciebie i maleństwa <3
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję <3 <3
Usuń